Ostatnio okazało się, że jestem typową kobietą. Wniosek takowy został wyciągnięty na podstawie kilku obserwacji:
1) Uwielbiam Hugh Granta
2) Uwielbiam filmy z Hugh Grantem
3) Uwielbiam oglądać komedie romantyczne (szczególnie te z Hugh Grantem)
Do ostatniego punktu trochę ciężko było mi się przyznać, bowiem do tej pory zaciekle się przed nimi broniłam. Chociaż... Nie, po prostu mi się nie podobały. Uważałam je za mało ambitne, przewidywalne itd., itp. Jakież było zatem moje zdziwienie, kiedy okazało się, że jedynymi filmami, które obejrzałam w minionym tygodniu, są komedie romantyczne. A wśród tychże komedii prosto w moje serce wstrzeliła się jedna z nich - o dziwo z Hugh Grantem w roli głównej, o niebanalnym tytule Prosto w serce.
Prosto w serce to opowieść o dawnej gwieździe sceny muzycznej, która teraz przędzie mizernie, a w dodatku cierpi na chroniczny brak weny twórczej. Stworzenie piosenki dla młodej gwiazdeczki, która aktualnie okupuje pierwsze miejsca wszystkich list przebojów, jest więc nie lada problemem dla emerytowanego idola. Ale także, jak się też potem okazuje, nie lada okazją do nawiązania nowej, ciekawej znajomości z pewną panią od kwiatków.
Schemat filmu jest stary i dobrze nam wszystkim znany. Mamy bowiem wszystkie elementy występujące w komediach romantycznych:
1) Przystojny On,
2) Urodziwa Ona,
3) Uczucie typu On chce - Ona nie/Ona chce - on nie/ Oboje chcą, ale jeszcze o tym nie wiedzą/Oboje nie chcą, ale potem okazuje się, że jednak chcą/jeszcze inna kombinacja chcenia i niechcenia (wybierzcie sobie, które Wam najlepiej pasuje)
4) Happy (jakżeby inaczej) Ending.
O dziwo jednak, mimo utartego schematu, Prosto w serce ogląda się fantastycznie. I mogę powiedzieć, że, jak na komedię romantyczną, jest to zadziwiająco dobry film. Może i zbyt zaskakującego zakończenia tutaj nie uraczymy, ale akurat to niedociągnięcie można produkcji Marca Lawrence'a wybaczyć. W dodatku jest to film, którego nadzwyczaj dobrze się słucha - tak, tak, łatwo wpadające w ucho piosenki to bez wątpienia jedna z większych zalet filmu. A jeśli jeszcze śpiewa je Hugh Grant... :)
Cóż by tu powiedzieć na koniec... Obok Prosto w serce nie powinna przejść obojętnie żadna kobieta, także, jeśli jesteście przedstawicielkami płci pięknej, obejrzenie tej produkcji powinno być dla Was obowiązkowe. A czym film Lawrence'a może skusić panów? Może jakimś argumentem będzie słodka Drew Barrymore? A jeśli nie, to może po prostu zaryzykujcie. Mojemu M. film się podobał, więc może i Wam przypadnie do gustu? :)
1) Uwielbiam Hugh Granta
2) Uwielbiam filmy z Hugh Grantem
3) Uwielbiam oglądać komedie romantyczne (szczególnie te z Hugh Grantem)
Do ostatniego punktu trochę ciężko było mi się przyznać, bowiem do tej pory zaciekle się przed nimi broniłam. Chociaż... Nie, po prostu mi się nie podobały. Uważałam je za mało ambitne, przewidywalne itd., itp. Jakież było zatem moje zdziwienie, kiedy okazało się, że jedynymi filmami, które obejrzałam w minionym tygodniu, są komedie romantyczne. A wśród tychże komedii prosto w moje serce wstrzeliła się jedna z nich - o dziwo z Hugh Grantem w roli głównej, o niebanalnym tytule Prosto w serce.
![]() |
http://www.impawards.com |
Schemat filmu jest stary i dobrze nam wszystkim znany. Mamy bowiem wszystkie elementy występujące w komediach romantycznych:
1) Przystojny On,
2) Urodziwa Ona,
3) Uczucie typu On chce - Ona nie/Ona chce - on nie/ Oboje chcą, ale jeszcze o tym nie wiedzą/Oboje nie chcą, ale potem okazuje się, że jednak chcą/jeszcze inna kombinacja chcenia i niechcenia (wybierzcie sobie, które Wam najlepiej pasuje)
4) Happy (jakżeby inaczej) Ending.
O dziwo jednak, mimo utartego schematu, Prosto w serce ogląda się fantastycznie. I mogę powiedzieć, że, jak na komedię romantyczną, jest to zadziwiająco dobry film. Może i zbyt zaskakującego zakończenia tutaj nie uraczymy, ale akurat to niedociągnięcie można produkcji Marca Lawrence'a wybaczyć. W dodatku jest to film, którego nadzwyczaj dobrze się słucha - tak, tak, łatwo wpadające w ucho piosenki to bez wątpienia jedna z większych zalet filmu. A jeśli jeszcze śpiewa je Hugh Grant... :)
Cóż by tu powiedzieć na koniec... Obok Prosto w serce nie powinna przejść obojętnie żadna kobieta, także, jeśli jesteście przedstawicielkami płci pięknej, obejrzenie tej produkcji powinno być dla Was obowiązkowe. A czym film Lawrence'a może skusić panów? Może jakimś argumentem będzie słodka Drew Barrymore? A jeśli nie, to może po prostu zaryzykujcie. Mojemu M. film się podobał, więc może i Wam przypadnie do gustu? :)
Świetny film. recenzję przyjemnie się czyta. Na Youtubie jest świetny teledysk z tego filmu, z Hugh Grantem. Całość stylizowany na 80's :) Pozdrawiam, postaram się zaglądać tu częściej.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=xVkU8dDSC9w
Serdecznie dziękuję za ciepłe słowa :) No i oczywiście za link do teledysku :)
Usuń