Przejdź do głównej zawartości

Miasto 44 (2014)

Miasto 44 to kolejna próba ukazania widzom dramatu, jakim było powstanie warszawskie. Po kilku wiekowych już produkcjach i paru nowych, z których jedne były lepsze, a drugie gorsze, nadszedł czas na "hollywoodzką" wersję autorstwa Jana Komasy. Film oglądałam w kinie, a, jak zapewne stali czytelnicy tego bloga wiedzą, rzadko można mnie spotkać w kinie na rodzimych produkcjach, i mogę powiedzieć, że po raz pierwszy jestem zadowolona z tego, że wydałam pieniądze na zobaczenie polskiego filmu na wielkim ekranie - a to jeszcze większa rzadkość. W tym przypadku warto wydać każdą złotówkę!

http://miasto44.pl/
Nie twierdzę, że film jest ideałem. Znajdują się w nim sceny, które raziły moje oko - chociażby scena pocałunku Biedronki i Stefana czy desperackiego seksu. Są tu jednak także sceny, których do tej pory nie było nam dane ujrzeć w produkcjach made in Poland - scena w kanałach, kiedy to młodzi powstańcy przy dźwiękach muzyki z gatunku epickich, brodząc po pas w wodzie, idą bronić jednej z kamienic czy też końcowa scena, kiedy dane jest nam zobaczyć obrazek zniszczonej Warszawy i tej dzisiejszej, odrodzonej niczym feniks z popiołów stolicy. Wątek miłosny, który miał być według Komasy tematem przewodnim filmu, zdaje się ginąć gdzieś w środku obrazu. Zamiast tego na pierwszy plan wysuwa się walka, co akurat wydaje mi się, że wyszło filmowi na plus. Miało być polskie Pearl Harbor, a wyszło coś nieco innego i dużo lepszego.

Takiego filmu w dziejach polskiej kinematografii jeszcze nie było. Śmiało można powiedzieć, że mamy w końcu pierwszy film na miarę Hollywoodu. I mimo że Hollywood kojarzy się nam z mało ambitnymi filmami, robionymi tylko dla pieniędzy, to w tym przypadku takiego wrażenia się nie odnosi. Efekty specjalne po raz pierwszy stoją na bardzo dobrym poziomie - miła odmiana po gumowym smoku z Wiedźmina, który już chyba przeszedł do legendy. Pod kątem muzycznym film bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Spodobał mi się zarówno dobór, często niespodziewanych, piosenek - kto by pomyślał, że można tak wspaniale uciekać przy Niemenie czy tłuc zastawę przy utworach The Ink Spots, jak i muzyka instrumentalna. No i aktorstwo! Nieznane twarze, które dają z siebie wszystko. Jakże przyjemnie jest oglądać ich na ekranie. Zdecydowanie największy atut Miasta 44. No i oczywiście brawa dla Komasy za to, że nie bał się powierzyć losów filmu w ręce czasem zupełnie niedoświadczonych aktorów.


Jest wiele opinii na temat najnowszego dzieła Komasy. Jedni zachwalają ten film, inni z kolei mieszają go z błotem. Ja zaliczam się do pierwszej kategorii osób. Owszem, zdaję sobie sprawę z tego, że film nie jest wolny od błędów i że niektóre sceny wyszły słabo. Jednak dla mnie najważniejszą opinię wydały osoby, które w powstaniu warszawskim brały udział. A skoro one twierdzą, że "tak właśnie było" to dla mnie jest to argument, którego nie podważą żadne kontrargumenty. Że zbyt młodzieżowy? Że zbyt brutalny? Że za dużo golizny? Wszystko to jest nieważne. Bo jeśli faktycznie było tak, jak ukazał to film, to chylę czoła wszystkim, którzy walczyli za Warszawę, bo to, co zobaczyłam, sprawiło, że odkryłam nowe pokłady bestialstwa i okrucieństwa. A obraz Komasy uważam za doskonały hołd złożony wszystkim powstańcom. Tyle w temacie. Polecam!

Komentarze

  1. Muszę przyznać, że ja też z reguły nie chodzę do kina oglądać polskich produkcji, ale tym razem naprawdę się to opłaciło. Co do tych wymienionych przez Ciebie scen Stefana z Biedronką oraz Kamą, to właściwie nie wiedziałam, jakie reakcje miało to wywołać u widza. xD Ukazanie ówczesnej Warszawy, jak i obecnej pod koniec filmu uważam za ciekawy zabieg. Tak w ogóle, to zrobiła na mnie wrażenie scena, kiedy przez wybuch czołgu doszło do "deszczu" fragmentów ludzkiego ciała i krwi. Ścieżkę dźwiękową jak najbardziej pochwalam. Postawienie na młodych ludzi grających głównie w teatrze także okazało się świetnym pomysłem. Dzięki temu film był bardziej oryginalny, bo już mnie nudzą cały czas te same twarze. Również sądzę, że Komasie tworząc to dzieło udało się oddać hołd powstańcom warszawskim.
    Deszczpada007.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w takim razie w klubie, bo widzę, że wystąpiła tutaj pełna zgodność w poglądach dotyczących filmu :) Co do scen, które najbardziej utkwiły mi w pamięci, to owszem, scena z czołgiem-pułapką jest genialna, niemniej na mnie chyba większe wrażenie pozostawiła scena śmierci brata Stefana, scena śmierci małego Michałka na cmentarzu no i końcowa scena w szpitalu - obłęd! A na coś Komasy może jeszcze się skuszę, bo mocno mnie do siebie przekonał :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...