Przejdź do głównej zawartości

Potwory kontra Obcy (2009)


Odświeżam cykl Ocalić od zapomnienia.

Czas na oczekiwaną już od dawna, najnowszą animację pochodzącą z wytwórni DreamWorks – Potwory kontra Obcy, autorstwa Conrada Vernona i Roba Lettermana. Niestety, polska premiera została przewidziana na 29 maja, a więc musimy czekać jeszcze dość długo. Ja jednak całej tej atmosfery wyczekiwania, podsycanej przez kolejne zwiastuny, pozytywne recenzje zagranicznych czasopism i obiecujące wyniki oglądalności w USA, nie przetrzymałem i zaopatrzyłem się w wersję oryginalną.  

Fabuła jest bardzo prosta. Tuż przed swoim weselem, niejaka Susan Murphy zostaje trafiona meteorytem, wskutek czego staje się niesamowicie wielka. Chwyta ją amerykańskie wojsko i umieszcza w miejscu, gdzie przetrzymywane są inne, złapane potwory. I tak Susan poznaje Dr Cockroach, B.O.B.’a, Missing Linka oraz Insectosaurusa. Podczas gdy nowi znajomi zastanawiają się jak pomóc Susan wrócić do normalnych rozmiarów, Ziemi zaczyna grozić niebezpieczeństwo w postaci okrutnego Gallaxhara. Na to jednak amerykański rząd znajduje receptę. Bo któż inny powinien stawić czoła zagrożeniu jeśli nie potwory?

Na początku może o obsadzie, bo ta jest nietuzinkowa, tak, jak nietuzinkowi są główni bohaterowie. No bo nie można przecież nazwać zwyczajną zbieraninę, składającą się z kilkudziesięciometrowej kobiety – Susan (Reese Witherspoon), galaretowatej mazi z dumą przyznającą się do nieposiadania mózgu o imieniu B.O.B. (Seth Rogen), szalonego miłośnika odpadów – Dr Cockroach (Hugh Laurie), który swój doktorat posiada w dość szczególnej dziedzinie, skrzyżowania ryby z czymś bliżej nieokreślonym o imieniu Missing Link (Will Arnett) oraz ogromnej larwy, zwanej Insectosaurusem. Co do dubbingu mogłem być więc spokojny, byłem pewien, że ci aktorzy mnie nie zawiodą. No i się nie myliłem. A szalony śmiech Dr Cockroach do tej pory przyprawia mnie o drżenie kącików ust J.

Po raz pierwszy oglądałem film animowany w wersji z napisami i tutaj muszę stwierdzić, że polskie napisy bardzo mnie raziły. Denerwowały niektóre tłumaczenia. W taki sposób m.in. Dr Cockroach stał się Dr Kaszalotem, a nie Dr Karaluchem (nie mam zielonego pojęcia, gdzie tłumacze widzieli podobieństwo w obu tych stworzeniach). A już wybitnie denerwowało mnie tłumaczenie imion i nazwisk filmowych postaci. Rozumiem w dubbingu, ale w napisach? Naprawdę bardzo dziwnie to wszystko wypada, kiedy w tłumaczeniu spotykamy się z Zosią Bąk, a nie z Susan Murphy, zamiast Dereka mamy Edka Kulewę, a Missing Link to Lesiu.

Niewątpliwie zaletą produkcji jest akcja. Zasadą stało się już, że chyba każda animowana produkcja, która trafia do kin, jest komedią. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Potwory kontra Obcy są kolejną komedią z odniesieniami do innych kinowych hitów, chociaż tu nie są one (no, może poza kilkoma wyjątkami) aż tak widoczne, jak np. w Shreku. I muszę tu z całą szczerością przyznać, że Potwory… jako komedia mnie nie zawiodły. Chyba cały czas trwania filmu uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Ani przez chwilę się nie nudziłem, bo akcja Potworów… toczyła się w szalenie zawrotnym tempie, często iście absurdalnymi posunięciami (Prezydent, grający motyw z Gliniarza z Beverly Hills, rzekoma ucieczka niewidzialnego potwora, który w rzeczywistości umarł na atak serca czy romans B.O.B.’a z soczyście zieloną galaretką).  Muszę przyznać, żePotwory kontra Obcy to komedia wyśmienita.

Całkiem inną kwestią jest strona wizualna. Wystarczy wspomnieć, że film został wyprodukowany w technice 3D, co mówi chyba samo za siebie. To, co widzimy zapiera nam momentami dech w piersiach. Wspaniale wypadają sceny w statku kosmicznym, a akcja na moście Golden Gate jest prawdziwym majstersztykiem. Chociażby ze względu na niesamowite efekty wizualne warto wybrać się do kina na tą produkcję.

Potwory kontra Obcy może nie są produkcją, która będzie pamiętana przez kolejne lata. Wydaje mi się, że nie podzieli losu Shreka i nie zostanie jej przypięta metka „kultowa”. Raczej jest ona typem filmu „tu i teraz”. Jednorazową, porządną rozrywką. Bardzo porządną rozrywką, którą polecam wszystkim miłośnikom bajek. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...