Przejdź do głównej zawartości

Kaichou wa Maid-sama! (2010)


Na anime, którego recenzję skrobię dzisiaj natrafiłam znowu przez przypadek. Tak samo jak w przypadku Mitsudomoe był to wybór na chybił trafił z długiej listy produkcji, potem czekała jeszcze akceptacja kreski no i po zdanym egzaminie pozostawał tylko seans. Kaichou wa Maid-sama! to anime stworzonym chyba głównie pod kątem płci żeńskiej. I chociaż zazwyczaj nie oglądam produkcji z tego gatunku to to romansidło pochłonęłam błyskawicznie.

Główną bohaterką serii Kaichou wa Maid-sama! jest Misaki Ayuzawa - dziewczyna, która, jako pierwsza przedstawicielka płci pięknej, została przewodniczącą rady uczniowskiej w szkole Seika (wcześniej szkoły dla chłopców). Po pracy Misaki dorabia pracując jako kelnerka w kawiarence Maid Latte. Niby nic specjalnego, ale Maid Latte może poszczycić się tym, że kelnerki chodzą tam w strojach francuskich pokojówek. Fakt te jest pilnie strzeżonym sekretem Misaki, jednak pewnego razu dowiaduje się o nim niejaki Usui Takumi - najbardziej rozchwytywany chłopak w szkole Seika.

Zacznijmy od pozytywnych stron anime. Od strony technicznej nie mam temu anime absolutnie nic do zarzucenia - kreska jest piękna (dokładnie taka, jaką lubię), genialnie ukazuje humor i realizm (nie ma problemu z określeniem chociażby wieku postaci - tak, jak to było w Mitsudomoe). Fabuła do skomplikowanych nie należy sprawdzony schemat typu - on ją kocha, ona go nie, ale to już niedługo się zmieni. W zasadzie całe anime to taka zabawa w kotka i myszkę w wykonaniu głównych bohaterów. Normalnie ominęłabym produkcję tego typu szerokim łukiem, ale tutaj opowiadana historia w porównaniu z humorem jest wprost urzekająca.

Niestety anime nie jest idealne. Ma wady, które na początku baaaardzo mi przeszkadzały w oglądaniu anime (później już się do nich przyzwyczaiłam i nie denerwowały aż tak bardzo). Ogromny problem stanowi tutaj (jak dla mnie) prowadzenie postaci Misaki. Dziewczyna momentami po prostu denerwuje swoją... hmmm... tępotą? Chodzi mi dokładniej o jej wkurzające nastawienie do Usuia, którego traktuje momentami jak jakiegoś kryminalistę i zboczeńca. Drugi problem stanowiła dla mnie postać Usuia. Jakoś nie mogłam się przekonać do jego perfekcyjności - no bo przecież niemożliwe jest, żeby wszystko robić tak dobrze, jak on to robił. Nawet zwykłe rozbijanie jajka w jego wykonaniu jest podniesione do rangi sztuki. No i denerwuje też jego tajemniczość. Nomen omen jest głównym męskim bohaterem, także wydaje mi się, że powinniśmy nieco więcej o nim wiedzieć. No i nieco wkurzająca była postać Aoi... Ale to już kwestia moich poglądów.

Żeby się nieco wytłumaczyć powiem, że nie czytałam mangi (w sumie to już chyba normalne, że jeśli jest anime to musiała być też manga), także nie mam porównania między jednym dziełem a drugim. Moją opinię wydawałam jedynie na podstawie obejrzanego anime, chociaż nie ukrywam, że mam ogromną ochotę na przeczytanie mangi.

Mimo, jakby nie patrzeć, ogromnych jak dla mnie wad anime oceniłam pozytywnie i to dość wysoko - jakieś solidne 8/10. Uważam, że wielką sztuką był fakt, że Kaichou wa Maid-sama! potrafiło zatrzymać mnie przed ekranem komputera. Szczególnie biorąc pod uwagę moją niechęć do romansideł. Humor momentami przyprawiał o łezkę w oku - zasługa w tym głównie tria idiotów, ale i nie tylko. Generalnie Kaichou... uważam za produkcję niezwykle udaną i szczerze zachęcam do jej obejrzenia (a już szczególnie powinno się ono spodobać przedstawicielkom płci pięknej).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...