Przejdź do głównej zawartości

Mitsudomoe Zouryouchuu! (2011)


Nieczęsto zdarza się, aby kontynuacja udanej serii powtórzyła sukces swojego poprzednika. Zazwyczaj każda kolejna część jakiejś historii systematycznie obniża poziom. Kilka dni temu miałam okazję pisać recenzję anime Mitsudomoe. Dzisiaj skrobię kilka słów o jego drugim sezonie Mitsudomoe Zouryouchuu!, które skończyłam oglądać dosłownie przed chwilą. Jaka ona zatem jest - lepsza czy słabsza?

Nie ma co rozwodzić się nad stylem rysunku, sposobem opowiadania historii czy też z kreacją głównych bohaterów, ponieważ wszystko to zostało już opisane w recenzji MitsudomoeMitsudomoe Zouryouchuu! konsekwentnie powiela sprawdzony schemat pierwsze serii. W drugim sezonie opowieści o trojaczkach spotykamy się zatem z luźno powiązanymi ze sobą historyjkami, w które wpleciono ogromne dawki humoru.

Wydaje mi się, że jedyna zmiana, z jaką możemy się tu spotkać to wyraźny pomysł na prowadzenie postaci Mitsuby Marui, którego zabrakło w Mitsudomoe - a tak bynajmniej mi się wydaje, że nieco zmieniono koncepcję tej bohaterki i, zamiast na rozwijaniu Mitsuby-sadystki, skupiono się na jej ulubionym zajęciu, jakim jest jedzenie. Uważam to za bardzo dobrą zmianę, bo jej postać bardzo zyskała poprzez uwypuklenie tej cechy. Sadystka Mitsuba nie była typem bohatera, do którego pałałoby się sympatią.

Cóż mogę tutaj wobec tego powiedzieć, żeby zachęcić do obejrzenia anime? Hmm... A więc tak - jeśli Mitsudomoe nie podobało się Wam, nawet nie zasiadajcie do tej pozycji. Z kolei osoby, którym poprzednia seria przypadła do gustu spokojnie mogą zabrać się za oglądanie Mitsudomoe Zouryouchuu! - na pewno się Wam spodoba. Ja pochłonęłam je w ciągu jednego dnia :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła dla łobuzów (2003)

Dzisiaj spotkanie dziecka z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły czy uwagi wpisywane do dzienników to rzeczy, którymi dzisiaj nauczyciel może ukarać nieposłusznego ucznia. Dawniej w ścisłej czołówce było pisanie kilkaset razy obietnic poprawy, "ośle ławki" i wymierzanie "łap" za pomocą rózgi lub linijki. Jednak wszystkie powyższe kary bledną w porównaniu do kar, jakie wymierzano dzieciom w katolickich placówkach wychowawczych w Irlandii w XX w. Publiczne rozbieranie i chłosta, bicie, molestowanie i gwałty - często publiczne, biczowanie, kopanie, zadawanie oparzeń, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzeniu, zmuszanie do wielogodzinnego klęczenia, szczucie psami, zawieszanie na haku i bicie w podeszwy stóp. To tylko niektóre z wielu wysublimowanych tortur, jakie wymyślali irlandzcy duchowni. I o tym opowiada film Aisling Walsh - Szkoła dla łobuzów . en.wikipedia.org Ciężko jest napisać coś sensownego o produkcji Aisling Walsh. Powodem nie ...

Hidden [2015]

Hidden  to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc  Hidden , jest właśnie taką ogromną niespodzianką. http://pics.filmaffinity.com/ Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden  śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez ...

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), Dwie Wieże (2002) i Powrót Króla (2003)

Mówiłam już, że uwielbiam empikowe promocje? Nie? To powiem jeszcze raz - uwielbiam empikowe promocje. Dlaczego? Ano dlatego, że w ramach ostatniej akcji (fantasy - kup 3 zapłać za 2) udało mi się dostać wszystkie rozszerzone wersje Władcy Pierścieni  za śmieszną sumę bodajże 70 zł. Ostatnie wieczory minęły mi zatem pod znakiem hobbitów, elfów i innych tolkienowych stworzeń. Długo zastanawiałam się czy jest sens pisać o trylogii stworzonej przez Petera Jacksona. Wszyscy, a na pewno zdecydowana większość, przecież wiedzą z czym się Władcę Pierścieni  je. Po co do tego jeszcze moje 3 grosze? Ostatecznie stanęło na tym, że kilka słów napiszę. A głównie dlatego, że jest, a raczej są to filmy, które darzę olbrzymim sentymentem. http://horrorcultfilms.co.uk/ Kiedy Jackson tworzył Władcę Pierścieni  ja uczyłam się akurat w gimnazjum. Byłam zatem na etapie obecnie powszechnie uważanym za najgorszy wiek w życiu człowieka. Cóż, taki już urok gimnazjum, że wtedy każdy nastol...