Na Niemożliwe chciałam wybrać się do kina już od dawna. Kusiło nazwisko McGregora, którego już dawno nie widziałam w żadnym filmie. Zachęcało dramatyczne wydarzenie, które jeszcze przecież nie tak dawno można było śledzić na telewizyjnych ekranach. Wycieczkę do kina odbyłam już jakiś czas temu, ale dopiero teraz zdobyłam się na napisanie kilku słów o tym filmie.
Nie sądzę, żeby trzeba było tłumaczyć o czym jest film - wydaje mi się, że tutaj wystarczy rzucić hasło tsunami 2004, żeby wszystko było jasne. W Niemożliwe oglądamy losy znajdującej się w samym sercu tragedii pięcioosobowej rodziny.
Obraz Bayony jest do bólu realistyczny. I własnie ten realizm uważam za największą zaletę filmu. Bayona nie słodzi. Stara się jak najbardziej oddać rzeczywistość tragicznego Bożego Narodzenia 2004 r. Chylę tutaj czoła scenografom i charakteryzatorom, bo w filmie są chwile, kiedy po prostu trzeba odwrócić wzrok od ekranu, gdyż ukazane na nim obrazy są zbyt brutalne. Ale nie tylko realizm jest zaletą Niemożliwe. Bayona genialnie gra na emocjach widza. Połączenie obrazu z muzyką sprawia, że bez mokrej chusteczki z kina nie wyjdziemy. Do plusów można też dopisać aktorstwo. Na wyróżnienie zasługuje tutaj Tom Holland z genialną rolą Lucasa, bo to właśnie sceny z jego udziałem są najbardziej wzruszającymi w całym filmie.
Są filmy, których nie da się ocenić obiektywnie. Takim właśnie filmem jest Niemożliwe. Od początku wiedziałam, że dzieło Juana Antonio Bayony będzie dla mnie prawdziwym emocjonalnym rollercoasterem. Samo wydarzenie z 200-4 r. było dla mnie wielkim wstrząsem toteż nie mogłam spodziewać się wywołania podobnego efektu podczas seansu. Niemożliwe jest bardzo dobrym obrazem i na prawdę polecam go osobom, które, tak jak ja, lubią od czasu do czasu obejrzeć jakiś solidny wyciskacz łez (nie mylić tutaj z jakimiś romansidłami, bo tego typu filmów to ja nienawidzę).
Nie sądzę, żeby trzeba było tłumaczyć o czym jest film - wydaje mi się, że tutaj wystarczy rzucić hasło tsunami 2004, żeby wszystko było jasne. W Niemożliwe oglądamy losy znajdującej się w samym sercu tragedii pięcioosobowej rodziny.
Obraz Bayony jest do bólu realistyczny. I własnie ten realizm uważam za największą zaletę filmu. Bayona nie słodzi. Stara się jak najbardziej oddać rzeczywistość tragicznego Bożego Narodzenia 2004 r. Chylę tutaj czoła scenografom i charakteryzatorom, bo w filmie są chwile, kiedy po prostu trzeba odwrócić wzrok od ekranu, gdyż ukazane na nim obrazy są zbyt brutalne. Ale nie tylko realizm jest zaletą Niemożliwe. Bayona genialnie gra na emocjach widza. Połączenie obrazu z muzyką sprawia, że bez mokrej chusteczki z kina nie wyjdziemy. Do plusów można też dopisać aktorstwo. Na wyróżnienie zasługuje tutaj Tom Holland z genialną rolą Lucasa, bo to właśnie sceny z jego udziałem są najbardziej wzruszającymi w całym filmie.
Są filmy, których nie da się ocenić obiektywnie. Takim właśnie filmem jest Niemożliwe. Od początku wiedziałam, że dzieło Juana Antonio Bayony będzie dla mnie prawdziwym emocjonalnym rollercoasterem. Samo wydarzenie z 200-4 r. było dla mnie wielkim wstrząsem toteż nie mogłam spodziewać się wywołania podobnego efektu podczas seansu. Niemożliwe jest bardzo dobrym obrazem i na prawdę polecam go osobom, które, tak jak ja, lubią od czasu do czasu obejrzeć jakiś solidny wyciskacz łez (nie mylić tutaj z jakimiś romansidłami, bo tego typu filmów to ja nienawidzę).
Komentarze
Prześlij komentarz