Strażnicy marzeń od trzech miesięcy nie schodzą z ekran kin. W tym sezonie filmowym jest to chyba najdłużej wyświetlana bajkowa produkcja. Zaciekawiona tym faktem sprawdziłam co takiego jest w Strażnikach..., że tytuł ten ciągle widnieje w kinowych repertuarach.
Strażnicy marzeń to opowieść o grupie Strażników, która dba o bezpieczeństwo dzieci na całym świecie. Grupa ta jest niebanalna, bo w jej skład wchodzą Święty Mikołaj, Zębowa Wróżka, Wielkanocny Zając i Piaskowy Ludek. Pewnego dnia pojawia się zły Mrok, który chce przejąć władzę nad światem dziecięcej wyobraźni i przywrócić sytuację sprzed kilku wieków, kiedy wszyscy się go bali. Strażnicy muszę połączyć siły i ruszyć do walki z rosnącym w siłę przeciwnikiem.
Mimo tego, iż w filmie pojawia się plejada najbardziej znanych postaci z baśni i legend, to głównym bohaterem jest mało znany w naszej kulturze Jack Mróz - można powiedzieć, że taki młodszy odpowiednik Dziadka Mroza. I to właśnie walka Jacka o dowiedzenie się tego, kim jest i tego, kim kiedyś był, a także jego przemiana jest tak na prawdę głównym tematem Strażników marzeń.
Produkcja ze stajni Dream Works jak zwykle rozpieszcza widza pod kątem wizualnym. Zachwyca płynność ruchu postaci i bajkowość światów. Nieprawdopodobna jest dbałość o detale. Każde ziarenko Piaskowego piasku i każdy płatek śniegu wykreowany przez Jacka Mroza wydają się po prostu realne. Pod katem muzycznym jest poprawnie. Muzyka ani mi w tej produkcji nie przeszkadzała, ani też jakoś specjalnie nie powaliła na kolana, chociaż muszę przyznać, że pozytywne wrażenie wywarła na mnie piosenka końcowa Still Dream w wykonaniu Renee Fleming.
Strażnikom marzeń zarzuca się wiele. Jednym z najczęściej wymienianych zarzutów jest brak humoru. Ja jednak uważam, że humor, jaki zastosowano w Strażnikach... jest najlepszym rozwiązaniem dla tej produkcji. Czy humorem nie nazwiemy sposobu, w jaki przedstawiono chociażby głównych bohaterów? Przecież Zębowa Wróżka mająca obsesję na punkcie śnieżnobiałych zębów Jacka Mroza i próbująca przekonać do siebie dzieci słowami Zobacz jakie śliczne ząbki z odrobiną krwi i dziąseł jest zabawna. Tak samo jak Wielkanocny Zając będący prawie że bajkowym wcieleniem Rambo z lękiem wysokości czy dumnie wymachujący szabelkami, wytatuowany Święty Mikołaj, którego śmiało można posądzać o tatarskie korzenie. Humor w Strażnikach... jest. Subtelny, ale mimo wszystko bardzo wyraźny, dlatego dziwią mnie zarzuty akurat pod tym kątem.
Pomimo wielu słów krytyki wypowiedzianym pod adresem Strażników marzeń, uważam tą produkcję za bardzo udaną. Przemyślaną, magiczną, piękną wizualnie, z historią, pod którą jednak kryje się dużo więcej niż odwieczna walka dobra ze złem. A już jej największą zaletą było to, że podczas seansu mogłam znów poczuć się jak dziecko i z sentymentem wspomnieć czasy, kiedy też wierzyłam z Wielkanocnego Zająca i Świętego Mikołaja...
Komentarze
Prześlij komentarz