O tym filmie słyszałam same złe rzeczy. Że chamski, że świński, że obleśny, że zboczony, że... No jednym słowem, dużo było tego "że". Kiedy więc mój mąż oznajmił, że dzisiaj, w ramach odmóżdżenia totalnego, obejrzymy właśnie to, wątpliwej jakości dzieło, przeszedł mnie dreszcz grozy. W pamięci pojawiły mi się bowiem wszystkie głupkowate Americany Pie'y i inne podobne twory. Zdziwicie się więc, kiedy Wam powiem o Sausage Party to, co Wam powiem. http://www.impawards.com Okazuje się bowiem, że animacja duetu Conrad Vernon & Greg Tiernan wcale taka zła nie jest. Pomysł na to, aby spersonifikować produkty spożywcze jest ciekawy. Jeszcze ciekawsza jest idea przedstawionego tam świata, w którym żywot żywności w supermarketach przypomina żywot schroniskowych zwierząt - czekają na to, aby bogowie - czyt. ludzie, wybrali ich, zabrali do swoich domów i tam się nimi opiekowali. No i w końcu jeszcze lepszy pomysł to uświadomienie sobie żywności, że tak naprawdę bogom a
Na pierwszych Igrzyskach byłam w kinie. I na serio rozważałam czy przypadkiem nie wyjść w trakcie seansu. Nic mi się wtedy w nich nie podobało. A już najbardziej ta udziwniona charakteryzacja. Kiedy zatem pojawiały się kolejne odsłony, ja omijałam je szerokim łukiem. I dziwiłam się pełnym zachwytów recenzjom na temat tej serii. Przysięgłam sobie, że nigdy do tego filmu nie wrócę. No i oczywiście teraz wypadałoby rzucić tak bardzo znane powiedzonko "obiecanki-cacanki". Gdzieś w trakcie robienia kotletów mielonych na obiad, w radiu usłyszałam pewien utwór, który bardzo mnie zaintrygował. Wpadł mi do głowy do tego stopnia, że zaczęłam szukać, cóż to jest. No i znalazłam. "The Hanging Tree" Jamesa Newtona Howarda. Stamtąd już było blisko do Igrzysk śmierci , więc, po nitce do kłębka... Złamałam swoje postanowienie. Obejrzałam Igrzyska śmierci . A potem wchłonęłam jak gąbka pozostałe ich odsłony.