Jakiś czas temu wspominałam, że fajnie byłoby obejrzeć filmy z pewnym aktorem, a potem umieścić na blogu ich recenzje. Wybór padł na filmografię Roberta Downey'a Jr. Kilka, a może i kilkanaście, pozycji z jego dorobku filmowego już obejrzałam. Część z tych filmów doczekała się nawet recenzji na tym blogu. Jednak ostatnio zrobiłam sobie od RDJ'a przerwę. Długą, bo ponad miesięczną, niemniej była mi ona potrzebna. Po downey'owym przesycie miło było zawiesić oko na innych twarzach. Teraz jednak piszę kilka słów o filmie Serce i dusze, a to oznacza, że powracamy do produkcji z RDJ'em w obsadzie :)
Podczas seansu Serce i dusze doszłam do wniosku, że albo nie jestem zbyt wybrednym kinomanem, albo znów odezwała się we mnie moja kobieca, ckliwa strona. Dlaczego? Ponieważ produkcja Rona Underwooda trafiła w sam środek mojego serca i wcale nie chce z niego wyjść, a raczej nie jest to dzieło z najwyższej filmowej półki. Mimo że lepszych lub gorszych filmów traktujących o życiu po śmierci, dokończaniu niedokończonych spraw i romansideł - wątku romantycznego w Sercu i duszach bowiem nie brakuje, jest sporo, to produkcja Underwooda od razu przypadła mi do gustu. Czy to zasługa przesłodkiej twarzy młodego Downey'a? A może jego zdolności wokalnych, których mamy okazję tutaj posłuchać (Walk like a man swoją drogą w filmowym wykonaniu robi wrażenie)? Być może. Ale może to być także zasługą zgrabnej, prostej fabuły, sympatycznych bohaterów i dobrego humoru.
Serce i dusze jest jednym z tych filmów, w których przymyka się oko na niektóre niedoskonałości produkcji. Mogłabym się przecież czepiać nierównego aktorstwa czy nieścisłości fabularnych. Mogłabym też psioczyć na cukierkowatą fabułę, ale w tym filmie nie o to chodzi. Cały jego urok tkwi w tym, jaki jest w całości. A uwierzcie mi, ogląda się go po prostu rewelacyjnie. I nie mówię tego tylko dlatego, że odkryłam w sobie obsesję na punkcie Downey'a. Nie. Ten film jest po prostu dobry.
Polecam!
www.movieposter.com |
Serce i dusze jest jednym z tych filmów, w których przymyka się oko na niektóre niedoskonałości produkcji. Mogłabym się przecież czepiać nierównego aktorstwa czy nieścisłości fabularnych. Mogłabym też psioczyć na cukierkowatą fabułę, ale w tym filmie nie o to chodzi. Cały jego urok tkwi w tym, jaki jest w całości. A uwierzcie mi, ogląda się go po prostu rewelacyjnie. I nie mówię tego tylko dlatego, że odkryłam w sobie obsesję na punkcie Downey'a. Nie. Ten film jest po prostu dobry.
Komentarze
Prześlij komentarz