Hidden to tytuł, po który sięgnęłam tylko i wyłącznie z powodu jego długości. Akurat miałam tylko tyle wolnego czasu, więc krótki thriller duetu Matt & Ross Duffer był idealnym rozwiązaniem. A, jak już się kilka razy o tym przekonałam, filmy wybrane zupełnie przez przypadek, często sprawiają nam tak miłą niespodziankę, że aż szkoda myśleć, ile osób przejdzie obok danych pozycji obojętnie, bo nie były tak rozreklamowane jak inne hiciory danego roku, albo bo posiadają taką, a nie inną ocenę na portalach filmowych. Nakręcony w nieco ponad miesiąc Hidden, jest właśnie taką ogromną niespodzianką.
Fabuła. Będzie krótko, zwięźle i bardzo na temat, bo nie można tu powiedzieć zbyt dużo, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. W Hidden śledzimy losy pewnej rodziny, która, aby przetrwać panującą epidemię nieznanej choroby, ukrywa się w schronie. Aby jednak nie było tak łatwo, dowiadujemy się, że rodzina jest ścigana przez tajemnicze istoty zwane wdychaczami. Tyle fabuły.
Hidden oglądało mi się rewelacyjnie. Co prawda trochę mych nerwów zostało nadszarpniętych przez wyjątkowo wkurzającą postać małej Zoe, ale to chyba tylko tyle, co miałabym do zarzucenia produkcji duetu Duffer. No, jest może jeszcze jedna rzecz, ale o tym na końcu. Przede wszystkim na uwagę zasługuje fantastyczny klimat filmu, który można opisać jednym słowem - oszczędność. Nie ma tu żadnych fajerwerków. W schronie jest ciemno, mroczno i ponuro, a niewiele lepiej prezentuje się świat na powierzchni, który oglądamy przez prowizorycznie skręcony peryskop. Muzyka prawie nie istnieje - jeśli już coś przygrywa nam w tle to tak, aby nie rozproszyć uwagi widza od tego, co się dzieje na ekranie (a mi muszę przyznać, że często się zdarza skupianie na ścieżce dźwiękowej, a nie na wydarzeniach w filmie, jeśli jedno zainteresuje mnie bardziej od tego drugiego). Oszczędnie jest też w dialogach. Wszyscy szepczą, obawiając się, że zostaną usłyszeni przez wdychaczy, porozumiewają się ze sobą używając czterech złotych zasad. W efekcie na ekranie panuje przerażająca cisza. Cisza przed burzą, bo nieustannie prześladuje nas uczucie, że zaraz coś się stanie. Atmosfera, jaką w ten sposób udało się stworzyć twórcom Hidden sprawia, że film ten mogę śmiało zaliczyć do jednego z najlepszych obrazów z gatunku postapokaliptycznych. No i oczywiście trzeba wspomnieć o rewelacyjnym twiście w końcówce filmu - z jednej strony tak prostym i banalnym, a jednocześnie wyjątkowo oryginalnym.
Hidden podbił moje serce. Matt i Ross Duffer udowodnili nim, że można nakręcić jeszcze dobry film, który niekoniecznie musi nosić łatkę horroru i być naszpikowany efektami specjalnymi, aby oglądając go poczuć nieco grozy. Jedyne, co mu przeszkodziło w uzyskaniu ode mnie wyższej oceny to wspomniana już irytująca bohaterka oraz długość filmu. Gdyby Hidden był dosłownie 10-15 minut krótszy... Wtedy byłby idealny.
Gorąco polecam!
http://pics.filmaffinity.com/ |
Hidden oglądało mi się rewelacyjnie. Co prawda trochę mych nerwów zostało nadszarpniętych przez wyjątkowo wkurzającą postać małej Zoe, ale to chyba tylko tyle, co miałabym do zarzucenia produkcji duetu Duffer. No, jest może jeszcze jedna rzecz, ale o tym na końcu. Przede wszystkim na uwagę zasługuje fantastyczny klimat filmu, który można opisać jednym słowem - oszczędność. Nie ma tu żadnych fajerwerków. W schronie jest ciemno, mroczno i ponuro, a niewiele lepiej prezentuje się świat na powierzchni, który oglądamy przez prowizorycznie skręcony peryskop. Muzyka prawie nie istnieje - jeśli już coś przygrywa nam w tle to tak, aby nie rozproszyć uwagi widza od tego, co się dzieje na ekranie (a mi muszę przyznać, że często się zdarza skupianie na ścieżce dźwiękowej, a nie na wydarzeniach w filmie, jeśli jedno zainteresuje mnie bardziej od tego drugiego). Oszczędnie jest też w dialogach. Wszyscy szepczą, obawiając się, że zostaną usłyszeni przez wdychaczy, porozumiewają się ze sobą używając czterech złotych zasad. W efekcie na ekranie panuje przerażająca cisza. Cisza przed burzą, bo nieustannie prześladuje nas uczucie, że zaraz coś się stanie. Atmosfera, jaką w ten sposób udało się stworzyć twórcom Hidden sprawia, że film ten mogę śmiało zaliczyć do jednego z najlepszych obrazów z gatunku postapokaliptycznych. No i oczywiście trzeba wspomnieć o rewelacyjnym twiście w końcówce filmu - z jednej strony tak prostym i banalnym, a jednocześnie wyjątkowo oryginalnym.
Hidden podbił moje serce. Matt i Ross Duffer udowodnili nim, że można nakręcić jeszcze dobry film, który niekoniecznie musi nosić łatkę horroru i być naszpikowany efektami specjalnymi, aby oglądając go poczuć nieco grozy. Jedyne, co mu przeszkodziło w uzyskaniu ode mnie wyższej oceny to wspomniana już irytująca bohaterka oraz długość filmu. Gdyby Hidden był dosłownie 10-15 minut krótszy... Wtedy byłby idealny.
Gorąco polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz